Jego filmy są naprawde niezywkłe. Kto raz zobaczył "Portret rodzinny we wnetrzu", "Zmierzch bogów", "Lamparta", "Śmierć w Wenecji" zawsze bedzie o nich pamiętał. Visconti robił filmy malarsko piękne, wysmakowane, dbajace o kazdy szczegół scenograficzny i kostiumowy.
Ale wazniejsze było przesłanie Visontiego. - Lubię opowiadac o tragediach. Lubię opowiadac o tym, jak stosunki sie zaostrzaja i nie mozna już nic zmienic. Ale mówię to ku przestrodze, by podobne dramaty nigdy nie miały miejsca - mówił. Zarzucano mu, ze on, który na poczatku tworzył najbardziej aktualne kino polityczne - ("Opętanie", "Ziemia drzy", "Rocco i jego bracia"), z biegiem lat uciekł w przesłość. Visconti wyjaśniał: - Przeszłość jest ważna, bo służy do wyjaśniania tego, co jest i dziś. Mówie o zdradach, chorych rodzinach, w nadziei, ze takie rzeczy juz sie nie zdażą, ze rodzina odzyska swe znaczenie np. w ("Lamparcie", "Zmierzchu bogów").
Viscontiego fascynowała miłość, której towarzyszą cierpienie i śmierc. Nikt tak jak on nie potrafił pokazac na ekranie urody ciała człowieka i pięknej fizycznej miłości kobiety i mężczyzny, ich wzajemnej fascynacji i pozadania ("Portret rodzinny we wnętrzu", "Ludwik"). Ale mówił równiez o miłości homoseksualne ("Zmierzch bogów", "Śmierć w Wenecji").
Znał blask i świtność, wiedział, ze potędze towarzyszy nieuchronnie smutej przemijania. Widział przecież tyle opuszczonych pałaców należących niegdyś do jego krewnych. Może dlatego, że sam przeżył "zmierzch" z jego filmów bije prawda...