pamiętam jak na początku lat 80 oglądałem ten film na klęczkach. dziś wstyd się przyznać zasnąłem pod koniec. nie wiem.... jego klimat zaczął mnie porostu nużyć, a pretensjonalność, niewiarygodnych bardzo schematycznych bohaterów raziła i spłycała całość niemiłosiernie, nie wspominając już o drętwych i kiepskich dialogach i akcji która mdle zjadała własny ogon. najgorsze że to kolejny film Melvilla, który mnie rozczarował (boję się wracać do niegdyś ukochanego Samuraja). Kiedyś Jean-Pierre Melville był jednym z władców mojego filmowego świata, dziś miejsce to zionie smutna pustką....
Ja dziś oglądałem po raz pierwszy, więc się specjalnie nie zawiodłem, choć na podstawie przedmowy Chacińskiego i Lankosza, poprzedzającej emisję na Kulturze, spodziewałem się więcej. Akurat przy moim temperamencie -- a także zapewne dlatego właśnie, że oglądałem film pierwszy raz -- akcja była dla mnie całkiem w porządku: lubię nieśpieszne tempo narracji, a w kryminałach (których, notabene, oglądam mało) też się, moim zdaniem, brak pośpiechu sprawdza, bo pozwala budować suspens i dać oglądającemu cieszyć się smakowaniem go; ma także widz wtedy czas na zgadywanie, jak dalej mogą potoczyć się wypadki, jak związki pomiędzy różnymi postaciami zagrają w dalszym ciągu fabuły. Tu wszystko to było. Dla mnie film miał przyzwoite napięcie i dobrą narrację. Nie przeszkadzała mi też sztuczność bohaterów -- byłem na nią przygotowany i kupuję tę konwencję.
Tym, co mnie natomiast odrobinę rozczarowało, była sama fabuła. Zbyt wiele zdarzeń tej historii było nieprawdopodobnych: począwszy od sposobu konwojowania aresztanta, poprzez niesolidne kontrole drogowe i dziwaczne dziury w zabezpieczeniu sklepu jubilera, na obstawieniu policyjnej pułapki skończywszy. Zdaję sobie sprawę, że mało która fabuła wytrzymałaby obciążenie nadmiernym przywiązaniem do przyziemnego prawdopodobieństwa, ale kryminał akurat należy do tych gatunków, w których przekraczać granicę wiarygodności zdarzeń trzeba bardzo ostrożnie, i tylko dla dobrego powodu. Nie przemówił też do mnie "filozoficzny" akcent -- te dyrdymały szefa policji o tym, jak to nie ma człowieka niewinnego, i to jak rozwój wypadków miał tę prawdę unaocznić Matteiowi: w odniesieniu do tego aspektu, rzeczywiście -- ziew :)
Gdyby skrócić film do 1,5 godziny to może coś ciekawego by wyszło. Zgadzam się z przedmówcami: zbyt dużo niewiarygodnych zbiegów okoliczności i wątków
czy ja wiem wszystko pono jest relacją przyczynowo skutkową..
a ja pisałem o:"niewiarygodnych bardzo schematycznych bohaterach"
Zauważ, że tzw. relację przyczynowo skutkową można ustalić dopiero po... skutku.